poniedziałek, 13 czerwca 2016

Złoty środek… Czyli co ma kasza do kolosa?

Z braku pomysłu na życie - w tym obiad - stwierdziłem, 
że zrobię sobie do żarcia kaszę gryczaną z warzywami.
Mięsa nie robiłem, mimo tego, że jakieś marne groszę by się znalazło,
by je zdobyć - po prostu byłem zbyt leniwy, by je kupić.

Wstawiłem warzywa. Parę minut później kaszę. I wtedy właśnie stwierdziłem,
że dorzucę jeszcze bulion do tych pierwszych i zrobię sobie zupę.
Taką prostą, najprostszą na świecie. Prawdę mówiąc to ubogą.
Bo kostka - jakby nie patrzeć - warzywna, nawet obok mięsa nie stała.
Ale skoro sam bulion to już zupa, to 7 warzyw w nim pływających,
można z czystym sumieniem nazwać daniem godnym szefa kuchni.
A już na pewno takiego ze studenckim budżetem.

Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Zgodnie z instrukcją z torebki do warzyw - okazuje się, że jest jednak jakiś sens w jej drukowaniu - dodałem też liść laurowy i ziele angielskie.
Po chwili - ocknienie. "Tak właściwie to po ch*j mi ta kasza?"

Okazało się, że dodanie dwóch kostek bulionowych do litra wody
- gdy wcześniej soliło się warzywa - było błędem. Dużym błędem.
Szczerze pisząc, nie znalazłem jeszcze takiej ilości wody, by jednocześnie czuć bulion
i nie czuć, że stworzone przeze mnie danie jest za słone.
Wniosek? Złotego środka nie znaleziono.

Tymczasem kasza wyjęta i gotowa na cokolwiek-z-nią-zrobienie, czeka sobie w kuchni.
Na lepsze jutro, czy ch*j tam wie na co.
Podobnie jest z moją nauką do kolosa - notatki leżą na łóżku, ale po ch*j, to nie wiem.

3 komentarze:

  1. mówiłam Ci, wrzucasz surowego ziemniaka do zupy i wyciąga on sól z przesolonej potrawy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, zapamiętam! :D
      Ale zacznijmy od tego, że najpierw trzeba go mieć...
      No i jeśli zdarzy mi się kolejny raz wpaść na pomysł, by ogarnąć sobie zupę z niczego, to 5 razy się zastanowię, zanim znów zacznę ją robić ;P

      Usuń
  2. Niezłe perypetie, chyba cebula też wyciąga sól, to na wypadek braku ziemniaka.

    OdpowiedzUsuń