piątek, 10 czerwca 2016

Pociąg ku starości…

Chyba się starzeję. Albo mam tak bardzo wywalone. Sam już nie wiem.

Wracałem sobie ostatnio pociągiem w wagonie bezprzedziałowym, z Warszawy. 
Jechała nim także 30-parolatka - Matka Polka, razem ze swoją mamą - Babcią Polką.
Ta pierwsza była w posiadaniu dzieci. Sztuk 3.
Pierwsze - na oko 6 lat, kolejne - zapewne 3, ostatnie nie przekraczało 2-go roku życia. 
Mimo iż te dwie ostatnie istoty łącznie swoim wiekiem zapewne nie przewyższały wieku tego pierwszego, to jeśli chodzi o głośność wydawanych przez siebie wszelkiej maści odgłosów,
to starsze dziecię musiało dać za wygraną pozostałej dwójce…

Zajmowali 5 miejsc. Tak, te 5 pierwszych miejsc przede mną. W tym jedno usytuowane po skosie.
Nie zwróciłem jej uwagi, chociaż mogłem. Cały wagon mógł. Przyznam, że starała się jak mogła, by uciszyć te bachory. Ale starania swoje - dzieci swoje.

Z jednej strony chciałem ją zrozumieć, bo i po co się sadzić do kobiety, skoro widać, że stara się jak tylko może. Z drugiej - zamknąłem oczy i słuchając bajki dzieciaka nr 1, starałem się wczuć w klimat, kiedy to zasypiam w domu przy włączonym telewizorze...

1 komentarz:

  1. Witaj,
    Twój blog poleciła mi Ada, więc wstąpiłam. Trochę się obśmiałam. Sama jestem mamą i zrozumiałam, że można od dzieci wymagać, żeby zachowywały się, jak dorośli. Tylko po co? Czy to byłoby normalne, że takie małe bąble siedziałyby grzecznie i cichutko rozmawiały albo zgodnie potakiwały, gdy się do nich mówi?
    Myślę, że takie uciszenie mogło przynosić wręcz odwrotny skutek, może lepiej byłoby dzieciom coś zaoferować w trakcie podróży, żeby się nie nudziły i to przyniosło by pożądany efekt(piszę może, bo każda sytuacja jest inna).
    Co do stwierdzenia "chyba się starzeję", to nie sądzę :)

    Pozdrawiam
    Ela

    OdpowiedzUsuń