Z racji tego, że często mówię co mi ślina na
język przyniesie - a i sympatii trochę do człowieka miałem - postanowiłem że
przysłużę się znajomemu i bezpiecznie sprowadzę go na Ziemię. Zanim brutalnie
zrobi to za mnie rzeczywistość.
A ta już potrafi być okrutna.
Bo niestety nie każde „welcome to my world”
wywołuje dreszczyk podniecenia.
Czasami - i to w najlepszym wypadku - będzie
to grymas niezadowolenia na twarzy,
a czasami zderzenie z rzeczywistością ze
strefą zgniotu na silniku - Fiata 126p.
Stwierdziłem, że zamiast wychwalać życie w
mieście, ułatwię sobie zadanie
i posłużę się prostym przykładem z życia
codziennego wsi.
Dyskredytowanie jej na zasadzie uwielbienia
miasta - którym mój znajomy dawno się znudził - byłoby równoznaczne ze strzeleniem
sobie w stopę.
W końcu to on - nie ja - całe życie spędził w
kilkusettysięcznej aglomeracji.
Moją przewagą było to, że - w przeciwieństwie
do niego - moje racje na temat wsi nie opierały się jedynie na wyobrażeniach.
Padło na komunikację, że się tak wyrażę - wiejską.
Latem. W niespełna 2-tysięcznej miejscowości gminnej. A właściwie to na to, co
najwyżej nazwać możemy jej marnym substytutem.
W miejscowości, w której na pierwszy rzut oka
nie brakuje niczego, bo i orlik się znajdzie niejeden, i szkoła duża. Ba! Nawet
stojąca obok niej nowoczesna hala sportowa z siłownią oko cieszy.
Zaczynam:
- wyobraź sobie, że nie masz samochodu, a po
pracy w ramach relaksu chcesz wyskoczyć gdzieś do baru, albo najlepiej na
imprezę. Najbliższa jest w mieście oddalonym o 15km.Jak myślisz,
o której w wakacje
kursuje ostatni autobus do takiego miasta(powiatowego) z takiej miejscowości(gminnej)?
- nie wiem, tak po 21/22? - pada odpowiedź.
- błąd. O 18. A jak myślisz, ile kosztuje taki bilet w jedną stronę?
- no tak ze 3/4 złote.
- kolejny błąd, ósemkę.
- błąd. O 18. A jak myślisz, ile kosztuje taki bilet w jedną stronę?
- no tak ze 3/4 złote.
- kolejny błąd, ósemkę.
- no ale bilety ulgowe tam macie?
- nie macie.
- nie macie.
I już widzę jak mina mojemu rozmówcy rzednie.
Podobną reakcję zdało się zauważyć, na
wspomnienie, że imprezy są tylko w weekendy i to tylko w jednym klubie. Nawet
jeśli chwilę wcześniej z jego ust padło stwierdzenie: „chyba się starzeję. Ja
już się w życiu naimprezowałem”.
Co prawda skłamałbym, gdybym nie wspomniał mu,
że w okolicy są też inne kluby,
ale na wieść, że zwyczajnie trąci tam wiejską
przytupówą, nasz rasowy, miejski imprezowicz, uznał je raczej za niegodne
uwagi. Nawet nie wiecie, jak szybko człowiek może zmienić zdanie:
„a to faktycznie
bym się tam zanudził. Z tego co mówisz, to maksymalnie tydzień bym wytrzymał”.
Są też inne aspekty, na które warto zwrócić
uwagę, a o których istnieniu zwykły miejski śmiertelnik raczej pojęcia nie ma. Bo
wieś to nie tylko znikomy rynek pracy, gdzie o każde nowe miejsce ludzie wręcz się zabijają. To także mentalność ludzi tam mieszkających.
Człowiekowi przyzwyczajonemu do zgoła innych
niedogodności - typu korki, szum miasta - raczej trudno będzie przyzwyczaić
się do osobliwych zwyczajów tam panujących.
Czy też nierozerwalnie związanymi z nimi
swojskimi zapachami. Bo takie wylewanie nieczystości na ulicę, czy pole, wcale
nie należy do rzadko stosowanych praktyk.
Człowiek na wsi nie jest też anonimowy, o co w
mieście nie trudno. Tu każdy każdego zna
i każdemu się wydaje, że wszystko na
temat tego drugiego wie.
A że ludzie na wsi „nowych” się boją, to i nieprędko
tych „obcych” akceptują.
A każdemu człowiekowi - nie ważne czy ze wsi, czy z
miasta - przebywającemu na co dzień
z rodziną czy też przyjaciółmi, trudno
będzie oswoić się z odrzuceniem.
Ludzie pochodzący z miasta często idealizują
obraz wsi, w której przecież jest „tak wspaniale mieszkać” - bo i cisza, i
spokój, wręcz niekończąca się sielanka.
Skąd ludzie czerpią te odrealnione wyobrażenie
na temat wsi? Pojąć do końca nie mogę.
Może to filmy. Może zmęczenie miastem. A
może to tęsknota za nieznanym.
W każdym razie za cel sobie obrałem, by takich
ludzi z błędu wyprowadzać.
Niech to fundowane im przeze mnie zderzenie z
rzeczywistością, gdy stykają się: ich wizja,
z obrazem przedstawionej przeze
mnie rzeczywistości - będzie zderzeniem kontrolowanym.
Taką poduszką
powietrzną. Bo wysłuchiwanie tych pozbawionych racji bytu
wyobrażeń osobiście mnie boli, a w przyszłości może zaboleć i ich.
A podsumowaniem moich refleksji niech będzie
taki oto krótki utwór mojego autorstwa:
Wsi spokojna, wsi wesoła…
człowiek w niebogłosy woła!
Mieszczuch już nie wytrzymuje
od tej ciszy już wariuje.
Wsi mentalność i zwyczaje,
miastowemu,
ból,
zadaje.
[„Miastowy” K.R.©]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz