sobota, 11 czerwca 2016

Cisza przed burzą, której niej będzie…

Burze…
Ostatnimi czasy sporo ich w okolicy. Okolicy - tak… to bardzo dobre określenie.

A oto i kolejna piękna komórka burzowa zawitała u bram miasta i przyniosła ze sobą…
kolejny zawód.
Tak, nie pierwszy i zapewne nie ostatni w tym sezonie.
Zawód wśród miłośników piorunującego przedstawienia.

Bo jak to możliwe, że podążający prosto na miasto szkwał burzowy, 
o szerokości kilkudziesięciu kilometrów, nagle zmienia swój kierunek?
I to tylko po to, by obejść miasto jego południową granicą
i ostatecznie przyjąć na nowo swój pierwotny północny kierunek?

Jak to się dzieje, że jak dotąd aktywna komórka burzowa nagle gaśnie nad miastem, 
by obudzić się ponownie tuż za jego granicami? A jedyne co po sobie pozostawia,
to strugi lejącego się deszczu?

Jak zrozumieć fakt, że piękny i zwarty wał burzowy, na jednym krańcu miasta rozdziera się
na 2 części, tylko po to by na drugim jego brzegu połączyć się na nowo?

Burze na swój sposób lekceważą to miasto. Niemiłosiernie. Fakt bardzo dobrze mi znany,
a mimo to stwierdzam, że ostatni czasy burze pogrywają sobie z tym miejscem za bardzo.

Wiem na swoim przykładzie, że niejeden miłośnik burz nieprzyzwyczajonych do tych anomalii, mógłby się srogo zawieźć. Szczególnie jeśli dane mu jest przebywać dłużej w tych stronach. 
A bo to pierwszy raz, gdy już był w ogródku? Już witał się z gąską?

To już niestety kolejny spektakl tego typu, którego nie dane mi jest oglądać.
Burze? Tutaj? Marzenie ściętej głowy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz